Język w krainie herców – logopedyczny „Rerek” i wywołanie głoski „r”
W momencie gdy ukończyłam studia logopedyczne, „uzbrojona po zęby” w wiedzę akademicką nie chciałam słyszeć o wspomaganiu terapii głoski „r” jakimkolwiek urządzeniem. Myślałam sobie, że specjalista w tej dziedzinie powinien przede wszystkim pracować siłą własnego geniuszu, a wszelkie nowoczesne urządzenia to droga „na skróty”.
Jednak bardzo szybko zderzyłam się ze ścianą. Mijały tygodnie a głoska „r” u mojego pacjenta nie chciała „wskoczyć” i choć jestem zwolennikiem prowadzenia terapii w klimacie wielkiej zabawy, wówczas wcale nie było mi do śmiechu. Pojawiła się frustracja własną osobą i wielkie załamanie rąk. Po wielkim wzbranianiu się w końcu użyłam „Rerka”…
Pierwsze wrażenia :
Opakowanie wywołało na mojej twarzy wielką radość, ponieważ trzymając je w dłoniach „wehikuł czasu” dał o sobie znać. Od razu przypomniałam sobie czasy szkolne, kiedy w podobnym pudełeczku trzymałam pióro ołówek i inne przybory.
Co zawierało?
- wibrator „Rerek”,
- jedną szpatułkę,
- ulotkę informacyjną producenta.
Wszystko bezpiecznie oraz elegancko zapakowane w tym „szkolnym” pudełeczku i co naprawdę ważne nie zajmujące zbyt dużo miejsca w torbie. Sam „Rerek” również wzbudził pewne skojarzenia- w momencie uruchomienia pomyślałam – „Hmm taka trochę szczoteczka elektryczna” . Urządzenie zostało wykonane z plastiku- co niestety sprawia,że może bardzo szybko ulec zniszczeniu. Jednak mimo tej wady warto docenić,iż gama dostępnych kolorów jest jak najbardziej przyjazna pacjentom. Osobiście wybrałam zielony wierząc w moc uzdrowienia i wielkiej nadziei na sukces w terapii.
„Rerek” w akcji:
Nadszedł wielki dzień testów. Po minie pacjenta już na starcie zauważyłam, że trzeba będzie małymi krokami wprowadzić go w temat wibracji. Mimo,że urządzenie nie wyglądało na wielkiego potwora z ulicy Sezamowej, to jednak swoim działaniem wzbudzał w nim podobne odczucia (myślę,że gdyby zawierał na swojej górnej części przyjazną nakładkę w postaci np. jakiegoś zwierzątka to byłoby łatwiej). Po kilku krótkich próbach i omówieniu specyfiki udało się zachęcić dziecko do pracy. W ruch razem z „Rerkiem” poszły różnego rodzaju ćwiczenia uzupełniające np. wymowa głosek „t”, „d”, „n” itp.
Upragnione „r” w końcu pojawiło się – pacjent dostał skrzydeł ! Ja z kolei z wrodzoną „małostkowością” odczułam, że to „r” jest takie troszeczkę jak rodem z buzi robota. Mimo wszystko radość dziecka, jego zadowolenie z własnego postępu były bezcenne, a poczyniony postęp utorował drogę do wielkiego sukcesu!
Podsumowanie:
+
- działanie,
- eleganckie opakowanie,
- przyjazna gama kolorów,
- wielorakie zastosowanie (po nakręceniu na wibrator głowicy piszącej można ćwiczyć pisanie).
–
- materiał wykonania,
- mało zachęcający wygląd (w szczególności dla młodszych pacjentów),
Reasumując bardzo zachęcam do wzbogacenia terapii logopedycznej o ten produkt.
autor:
Michalina Dzumek
logopeda szkolny oraz terapeuta pedagogiczny
0 Comments